MAITREYA
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: SAMARTEN
|
Wysłany: Śro 13:32, 09 Maj 2012 Temat postu: Wtajemniczenie spontaniczne... |
|
|
Wtajemniczenie spontaniczne drogą do wewnętrznego przebudzenia…
Większość naszych największych odkryć życiowych dokonuje się zasadniczo bez zapowiedzi ani wielkiego splendoru lecz w ciszy i jakby przy okazji. Podobnie jak chociażby podjęcie trudu pielgrzymki do Santiago de Compostella niby nic znaczącego nie wnosi lecz w ukryciu dokonuje się w nas niewidzialna przemiana umożliwiająca większy wgląd w siebie, swoje prawdziwe cele i potrzeby. Często możemy zostać wtajemniczeni w swoje lęki lub przeciwnie odkryć drzemiącą głęboko odwagę w momentach grozy i narażenia się na utratę życia w wypadku czy katastrofie. Jak powiada ludowe przysłowie: „jak trwoga to do Boga” – kapłani wiedzą, że najwięcej nawróceń jest podczas wojen, epidemii, głodu czy kataklizmów. Niekiedy również strata bliskiej osoby i towarzyszenie jej w ostatnich chwilach życia sprawia, że potrafimy przewartościować własne, życie, wyrzec się nałogów czy przyjąć chwalebne postanowienia. Co takiego się dzieje w tych krytycznych lecz jakże ważnych momentach naszego życia? Czy chodzi jedynie o doświadczenie nieuchronności straty i pogodzenia się z nią? Czy na ułamek sekundy wchodzimy w odmienny stan świadomości podobnie jak wirujący derwisze czy mantrujący jogini lub szamani odurzeni halucynogennymi roślinami? Zetknięcie się bezpośrednio z odmienną rzeczywistością skutkuje na pewno trwałą zmianą paradygmatu, jak to mówił Mark Twain: „ ten kto złapał kota za ogon wie o kotach więcej niż ten co o kotach tylko czytał”… Dlatego warto jest poszukiwać wartościowych doznań i doświadczać całej pełni i prostoty życia. Można zrobić sobie głodówkę aby poznać subtelne sygnały swojego organizmu. Dlaczego by nie skoczyć ze spadochronem aby nauczyć się przekraczania granicy własnego lęku. Warto samotnie wypłynąć na morze aby nacieszyć się wolnością i podziwiać gwiazdy odbijające się w bezkresie wód. A nade wszystko warto zacząć od ciszy i skupienia na swoim wnętrzu, uspokojenia umysłu, opanowania rozdygotanych emocji, wczuwania się w subtelne sygnały swojej „duszy”. Pod wpływem wnikliwej obserwacji możemy odnieść subtelne wrażenie, że świat w którym żyjemy jest jedyny i niepowtarzalny a każdy z nas jako jego kreator jest w centrum wydarzeń i może bez konsultacji z nikim (Bogiem, prezydentem czy rodzicami) zmieniać w nim cokolwiek mu się spodoba. Oczywiście rodzi się też pytanie o zakres naszej wolnej woli w kontekście przeznaczenia ustalonego z góry do czego jesteśmy zdolni i odpowiednio zdeterminowani lecz obie te kwestie się uzupełniają a nie wykluczają: przeznaczenie zakłada naszą wolność do decydowania o sobie a wolna wola poddaje się również przeznaczeniu. Normy społeczne, prawa i zasady są tylko ramami umysłu, w których zostaliśmy nauczeni a w zasadzie wytresowani się poruszać. A tak naprawdę nikt nie wie od nas lepiej; co najbardziej lubimy, w co powinniśmy wierzyć, komu ufać i jak żyć – gdyż każdy z nas ma swoje tempo rozwoju i prawo do pozostawania na tym samym poziomie zalicza się również do zakresu wolnej woli. Wiąże się z tym jednak również pewna niemała odpowiedzialność za wszystko, co tworzymy, wybieramy i w czym pozostajemy. Sumą tego wszystkiego jest nasze ciało, nasz nastrój, nasz umysł, nasza praca, nasz dom i cały nasz świat. Próbuje się nas socjalizować i od małego wmawia się nam pewne reguły co dobre a co złe, co właściwe a co niewłaściwe co ładne a co brzydkie… Formatuje się nam umysły abyśmy myśleli i zachowywali się dokładnie tak samo. Zapewnia się nam wybory podobne do tego jaki umożliwił niegdyś Henry Ford klientom kupującym jego samochody: „ mogą sobie wybrać każdy dowolny kolor pod warunkiem, że będzie to kolor czarny”… Taki świat prędzej czy później zmienia się w więzienny reżim karmiony kłamstwami jak w Orwellowskim roku 1984. Systemy komunistyczne czy faszystowskie dały piękny przykład tego jak wymuszona jednomyślność skupia się na ekstremistach gnębiących własny naród jak Stalin czy inne nacje jak Hitler. W żywej bibliotece przyrody również jest ogromna różnorodność form i gatunków koegzystujących ze sobą we wszystkich środowiskach. Od czasu do czasu tylko gdy jeden gatunek zaczyna dominować nad innymi mamy do czynienia z tak zwaną „plagą” szarańczy, gryzoni czy … ludzi. Natura sama potrafi lepiej od nas regulować liczebność populacji oraz jej ewolucyjne zdolności do przetrwania i ekspansji – nie faworyzuje żadnej formy życia nad innymi – daje równe szanse wszystkim. Wczuwając się w nasze pierwotne związki z przyrodą, żywiołami i innymi istotami żywymi nie dostrzeżemy żadnej istotnej różnicy – jesteśmy złożeni z tych samych elementów, tak samo pragniemy przetrwać, rozmnażać się, uczyć i ewoluować. Wiedzieli o tym Indianie prosząc jelenia podczas polowania by zechciał ofiarować swoje ciało dla nakarmienia dzieci lecz wiedział również pewien oświecony mistrz buddyjski świadomie ofiarowujący swoje ciało głodnej tygrysicy kierując się czystym współczuciem. Wszystkie żyjące świadome istoty tak samo odczuwają choć mogą myśleć i rozumować zupełnie inaczej. Dlatego jedyną szansą na zrozumienie innej istoty jest znalezienie się w identycznej sytuacji – na tym polega prawo karmy. Dokładnie to samo dzieje się podczas oglądania filmu swojego życia na progu śmierci – podsumowujemy wszystkie swoje czyny doświadczając ich skutków, odczuć i reakcji wszystkich istot, na które jakkolwiek wpłynęliśmy. Tu dokonuje się jedno z największych naszych wtajemniczeń bezpośrednich: nasze cierpienie znika gdy pomagamy innym uwolnić się od cierpienia i nasza miłość rośnie gdy kochamy i poświęcamy się dla innych. Jednak jest duża różnica w „raju” gdzie każdy o tym wie i to robi a powiedzmy tu na Ziemi gdzie tylko się o tym czasami czyta a rzadko stosuje i o tym pamięta… Jest tutaj wiele istot żerujących na niskich emocjach, nienawiści, lęku, gniewu, ignorancji, które skutecznie blokują nam dostęp do pamięci przedurodzeniowej czy wiedzy intuicyjnej. Zaburzają nasz obraz siebie pogrążając nas w mroku poczucia winy, grzechu i totalnego upadku – nawet tam, gdzie oczekiwalibyśmy prawdy i pokrzepienia powtarza się nam: moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina, …nie jestem godny, … wszyscy jesteśmy grzesznikami itp. Władcy systemu iluzji są mistrzami kontroli zbiorowego umysłu więc wszystko, co płynie z głównego strumienia wiadomości (main streem) jest dla naszego ducha wrogą i toksyczną papką kołyszącą nas do głębszego snu w iluzorycznym świecie materii sprowadzonym do wyboru maszynek do golenia…
OBUDŹ SIĘ TO NIE JEST WSZYSTKO – TO NIE JESTEŚ TY!
Żeby zwiększyć swoje szanse na przebudzenie należy zmniejszyć dawkę trucizny a zwiększyć lekarstwa. Można odciąć się od destrukcyjnego wpływu mediów i próbować wyłączyć choć na chwilę swój umysł w medytacji ciszy. Można udać się na kilkutygodniowe odosobnienie lub choć przez chwilę wyobrazić sobie, że znika wszystko co znamy, wszyscy, których kochamy, że doświadczamy straty totalnej za wyjątkiem esencji tego; czym jesteśmy w istocie. Do tego prowadzą szamańskie inicjacje przeżywania własnej śmierci w wykopanym własnoręcznie grobie. Gdy wiesz, że umierasz tak naprawdę nie tracisz życia bo jako istota wiecznotrwała nie możesz – tracisz jedynie same wyobrażenia o tym, co do tej pory nazywałeś swoim życiem – to rozpada się jak proch. Takiego „wiedzącego” człowieka nie można, kupić, szantażować, przestraszyć bo on wie, że niczego nie może stracić bo niczego tu nie posiada – jest dokładnie tak jak we śnie. Scenariusz nie jest ważny bo to i tak tylko miraż – iluzja – gra umysłu… Jeśli potrafisz śnić świadomie – to równie łatwo możesz wzbić się w powietrze jak i zmienić całą „scenografię” snu. Prawdziwie przebudzony mistrz też potrafi wpływać na rzeczywistość lecz zwykle tego nie robi wiedząc, że zjawiska same powstają i same się rozpuszczają więc nie ma sensu niczego zmieniać ani się im poddawać bo i tak z natury są puste. Wystarczy zachować pusty umysł a to co nazywamy „problemami” w ogóle nie będzie powstawało a nawet jeśli się pojawi nie będzie tak nazywane ani odpychane lecz traktowane jak naturalny deszcz, który sam powstaje i sam ustaje. Ponoć król Salomon miał pierścień, który rozwiązywał wszystkie jego problemy – miał tam umieszczony napis: ”wszystko przeminie”. Możemy zatem odnaleźć pełen spokój koncentrując się jedynie na prawdziwej i przemijającej naturze wszystkich zjawisk – również naszego krótkiego życia doczesnego pamiętając o tym, co w nim jest najważniejsze: trwałe szczęście wszystkich czujących istot. W wielu baśniach zawarta jest głęboka prawda np.; „Kwiat paproci” – trudno go odnaleźć, spełni wszystkie twoje pragnienia lecz wystarczy, że raz się odwrócisz za siebie a wszystko przepadnie. Tak samo jest z naszą świadomością – przykleja się do traktorów – cokolwiek nas zaintryguje a już koncentrację dosłownie „diabli wzięli”. Spróbuj myśleć o jednej ważnej rzeczy 10 minut bez odrywania uwagi lub całe życie podążać do właściwego celu bez tracenia czasu na mniej istotne sprawy… Kto patrzy w słońce nie będzie widział cieni – kto chowa się w cieniu – nawet nie zobaczy o słońcu aż w końcu może o nim nawet zapomnieć na stałe. Co nie znaczy, że słońce naszej świadomości zniknie albo źródło naszego życia wyschnie – zawsze można do niego powrócić – wystarczy znów się ku niemu skierować i przyzwyczaić oczy do światła, oczyścić serce z goryczy, pozbyć się blokujących ciężarów winy.
Nadchodzi właśnie taki czas gdy wewnętrzne przebudzenie zacznie pojawiać się spontanicznie dzięki czemu więcej ludzi zrozumie o co w nim tak naprawdę chodzi i będzie mogło „złapać kota za ogon”. Ciemne siły wolałyby do tego nie dopuścić nawet za cenę znacznego zredukowania populacji ludzkości lecz jest to nieuniknione. Jak to pisał Robert Monroe czas kiedy nie było pewności czy ten fenomen budzenia się całej rasy nastąpi – dawno przeminął. Wszyscy obserwatorzy zebrali się już wokół Ziemi jak na trybunach przed euro 2012 – zastanawiają się tylko jakie powstaną możliwości wskutek zjawiska „ewulsji” – jak silna energia zostanie wytworzona i czy da się ją zastosować w innych wymiarach i płaszczyznach świadomości. Gra toczy się obecnie o zbyt wysoką stawkę aby zaniedbać teraz pracę nad sobą i mumifikować swój mózg przed telewizorem. Naprawdę warto jest poświęcić wszystko aby wyrwać swój umysł ze szponów materii aby połączyć się z duchem wyższego JA już tu za życia i aby zjednoczyć swoją materialną powłokę z duchową esencją: ciało i krew. Paradoksalnie; kto chce zachować swoje ciało, życie, posiadanie – straci je, a kto nie ma żadnego przywiązania – odzyska i zachowa to co najważniejsze: to kim jest na wiecznym poziomie egzystencji… Dość już powiedziałem – szukajcie a sami znajdziecie. Życzę wszystkim wytrwałości na ścieżce rozwoju.
Post został pochwalony 0 razy
|
|